Ten fakenszit dotyczy oczywiście mojej obecnej sytuacji mieszkaniowej. A w zasadzie jej absolutnej beznadziejności. Po 4 dniach szukania, lazenia, dzwonienia, widze czarny tunel i zadnego, najmniejszego nawet swiatelka. Szukanie mieszkania w obcym mieście to jedna z najbardziej frustrujących rzeczy ever! Po tych kilku dniach mam w pamięci praktycznie całą topografię miasta: która dzielnica gdzie, w której jakie ceny, ile warzywniakow jest na eixample i gdzie jest body shop w la sagradzie. Formułkę, że ‘Buenos dias jestem izi gołing i szukam pokoju ‘etc, którą wypowiadam 50 razy dziennie przez telefon będę pamiętać do końca swoich dni…
Obejrzalysmy kilkadziesiat rozych miejsc i przezylysmy niejedna dziwna sytuacje…
We wtorek znalazlysmy IDEALNE (wedlug ogloszenia) mieszkanie w samym centrum BCN… Wszystko było ok, dopóki nie okazalo się ze osoba która chce nam je wynajac jest prostytutką i w sumie to „czikas, ja będę z wami mieszkac od czwartku do niedzieli także no hay problema!” .
Inna „rezydencja” bylaby calkiem ok, gdyby nie miala 50 grzybow na scianie, którym możnaby nadawac kazdego dnia nowe imiona.
Dzisiaj o maly wlos nie spotkalysmy się z niejakim panem Hasanem, który ma 2 habitaciones i bardzo się ucieszyl ze somos dos chicas i mamy 22 anos. W ostatniej chwili cos mnie tknelo ze może lepiej zrezygnowac z tego spotkania….(za duzo okruchow zycia się naogladalam)
Niestety tak to jest jak unit jest za miastem – no hay pisos studenckich w centrum. A jeśli sa to dobrze się skubane chowaja…
czwartek, 17 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow, ciekawie to wygląda! Trzymam kciuki za idealny apartament z trochę mniej "ciekawymi" współlokatorami. Mnie czeka to samo za 3 miesiące w Chinach, zobaczymy, czy będzie podobnie :P
OdpowiedzUsuńPozdro i muchos besos!
no nareszcie :) od jakis dwoch tygodni nie mozemy sie doczekac az twoj ojciec poda nam adres twego bloga ;) hehe buziaki chinko! w koncu bede na biezaco
OdpowiedzUsuń