wtorek, 6 października 2009

Mój własny hiszpański dom.

Mam nowy dom.
Mój własny, hiszpański dom. W którym nareszcie czuję się jak u siebie! Mój własny, hiszpański dom to tak na prawde przytulne piso, na piętrze szeregowego domku. Zamieszkują go pan Jose i pani Sara z dwojką dzieciaków. Jose i Sara, byli mistrzowie tańca towarzyskiego, to chyba najsympatyczniejsza rodzinka jaką ostatnio przyszło mi poznać. Owszem, są troszeczkę nieporadni i roztrzepani. Przez 2 godziny obczajali jak włączyć nam ciepłą wodę. Przez kolejne pół usiłowali uruchomić internet. Ale mam wrażenie, że bardzo nas polubili i strasznie przejęli się swoją rolą.
Mój własny hiszpański dom ma osobne wejście, dwa jasne pokoje, wyturbistą łazienkę i wielki taras z leżaczkami. Nie to żebym się woziła czy coś ;) Ale po 3 tygodniach mieszkania z psychopatycznym Katalończykiem mam ochotę wykrzyczeć całemu światu jak jest maravilloso!
(btw. Alina, specjalnie na Twoje zyczenie, zrobilam sobie siupę przed sąsiadami i obfotografowalam cala chate...doceń to!)





W moim własnym hiszpańskim domu jest po prostu wyturbiście. Mogę oglądać Gotowe na wszystko bez słuchawek na uszach i włączyć Davida Bisbala na dzień dobry. Mogę dostać z Joanną głupawki i żaden kataloński dziad nie będzie nas z tego rozliczać. Mogę zaprosić znajomych i zrobić grilla. W zasadzie mam wrażenie, że mogę wszystko!
Ok, w kontrakcie napisali, ze nie mogę urządzić ogniska i puszczać petard. Ale spoko, na sylwestra jadę do domu, więc w sumie petard nie mam w planach!

Koło mojego własnego hiszpańskiego domu mam
el mercado, punto fresco z nieprzyzwoicie kolorowymi owocami i przystanek z autobusem do Barcelony. No i churrerię, przy której, bez kitu, planuje w najbliższym czasie rozbić namiot!
Jakby ktos nie wiedział - churreria to takie miejsce, w którym sprzedaje się churros - najbardziej odjechane ciastka swiata! Nie wygladaja może jakos mega apetycznie, ale uwierzcie - obecnie jestem w stanie się za nie pokroic.



Dzisiaj z Joanna odkryłysmy chinczyka po drugiej stonie ulicy. W sensie że chinska jadłostacje. Jedyne 6 euro za wyżerę stulecia...

W ramach inauguracji nowego zycia w moim wlasnym hiszpanskim domu, w piątek urządzamy mini parapetowkę. A ponieważ w naszym supermercado znalazlysmy ekstremalnie tani zestaw do sushi, mamy w planach pokazać na co nas stac i urzadzic sushi-party!
To znaczy Joanna pokaże na co ja stać. Ja co najwyżej ugotuje ryż.
Hope, że obejdzie się bez ogniska...

9 komentarzy:

  1. a ten ryz ugotuj wg przepisu dwóch miłych Japonek, dłuugo płukać, dłuugo moczyć ( wody tyle ile ryżu),gotować krótko i nie podnosić pokrywki przez kwadrans a potem to juz tylko wachlarz m.

    OdpowiedzUsuń
  2. churrosy są ohydne! tutaj też je podają czasem do kawy i fuj. chyba, że kataloński tłuszcz Ci sprzyja to smacznego.

    bibuj bibuj, maleńka!

    sushi- klasyczne polskie danie. ja się przygotowuję do gołąbków niebawem :)

    besines! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niunia, kataloński tłuszcz bardzo mi służy!
    jest przepyszny i rozplywa sie w ustach. zwlaszcza w polaczeniu z czekoladą mmm
    kiedy Ty do mnie przyjedziesz? :*
    zamroz troche gołąbkówn dla mnie!!

    a z tym ryzem i tak nic nie wyjdzie, bo tu sprzedają same szity ankyl bens...

    OdpowiedzUsuń
  4. kuuurde mogłas sie bardziej wysilić z tym obfotografowywaniem twojej casa de los suenos,
    jakies zdjecie pokoju, kuchnia, łazienka,czy pana Jose :-)
    a propos churrrros..mam po nich zgagę stulecia więc nigdy nie doceniłam byłam ich walorów.
    mali

    OdpowiedzUsuń
  5. anonimowy to oczywiscie ja, tylko nie chce mi sie logować gdzies tam
    malina

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wierze z tym ryżem, w Leónskim Carrefourze jest cały dział z różniastymi ryżami do paelli i nie tylko. na pewno coś znajdziecie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładny domek. Naprawdę jestem pod wrażeniem, bo ja niestety do Hiszpanii to tylko na wakacje;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny domek. Aż Ci go zazdroszczę, bo też marzy mi się codzienność w Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń