poniedziałek, 9 listopada 2009

o odkrywaniu

Po dwóch miesiącach mieszkania w jednym miejscu łatwo można odnieść wrażenie, że zna się już wszystko na wylot. Wiem co gdzie jak, widziałam totamto, mapa staje się zbędna a do codzienności zaczyna się niepozornie wkradać znudzenie. Niedawno, przez ułamek sekundy przemknęło mi przez myśl, że może właśnie niebezpiecznie zbliża się ten moment. Ile można się szlajać po Goticu, patrzeć na morze, jeść owoce w Boquerii i piknikować w Parku Guell…
Na szczęście nuda w Barcelonie absolutnie nie wchodzi w grę! To miasto ciągłych odkryć. Czy też jak kto woli - miasto dla odkrywców. Bez kitu!
W ostatnim czasie, kiedy zdawać by się mogło, że nic już nie jest w stanie mnie zaskoczyć, praktycznie każdy dzień przynosi jakieś nowe niespodzianki. Jedną z nich jest kolejna czadowa dzielnica. Gracia. Co zabawne, w zeszłym roku mieszkałam tuż koło niej.. Ale jakoś nigdy nie pomyślałam, że może zrobić na mnie jakiekolwiek wrażenie. A jednak..Wystarczy mały spacerek w sobotnie popołudnie, żeby spojrzeć na Gracię w zupełnie inny sposób.




Jak to ujęła Katarzyna – to najbardziej hiszpańska część Barcelony – miasta, skądinąd mało hiszpańskiego. Stare wysokie kamienice, małe placyki, babcia śpiąca w fotelu na ulicy i drużyna hiszpańskich dziadków prowadząca zaciekłą dyskusję przy butelce schłodzonego browara. Sceneria jak z filmu! Wim Wenders absolutnie powinien rozważyć nakręcenie Gracia shooting..Albo Gracia story, jak kto woli. Scenariusz już mam w głowie:)
O ile wycieczka w weekend do Gotica, z powodu turystów, jest absolutnym samobójstwem o tyle Gracia to miejsce zupełnie nietknięte szaleństwem zwiedzania, oglądania i pstrykania zdjęć. W Gracii odkryłam klub, w którym cztery razy w tygodniu odbywają się pokazy flamenco, kolejny sklepi CLINKa (mój ulubiony barcelonski ciuchland) , klimatyczne puby i, coś,czego, obok pierogów i twarożka, brakuje mi w Hiszpanii najbardziej. KINO :) Studyjne, małe kino na calle Verde! Co wspanialsze w kinie filmy puszczane są w wersji oryginalnej. Bilet za 5 euro więc jak na te warunki szał taniocha i turbo opcja.




Z innych miejskich odkryć –w sobotę odkryłam punkt z którego rozpościera się najpiękniejszy widok na moje miasto nocą. Trzeba się trochę powspinać, wiatr wieje okrutnie, ale cóż – warto. Patrząc na migające w oddali światełka, kolorowe fontanny i hipnotyzujące Tibidabo można dostać niezłej zawiechy i pomyśleć: „jestem w bajce”.



Jak się okazuje odkrycia nie dotyczą tylko rzeczy widocznych i namacalnych. Oj nie... Ostatnio odkryłam na przykład, trochę z przerażeniem, że coraz bardziej kumam kataloński. Ten pisany oczywiście. Mówiony dalej brzmi jak jakieś szeleszczące nieporozumienie . W sumie nie wiem czy powinnam się tym chwalić, trochę się nawet tego wstydzę. Ale co robić. Prędzej czy później musiało to nastąpić.

Jakby nie patrzeć sam erasmus przynosi wiele interesujących odkryć. Każdego dnia poznaję nowych ludzi a tym samym odkrywam. Nowe filmy, muzykę, opinie… I po raz kolejny to, że pozory chyba faktycznie jednak mylą.
Damien, nasz „mały francuski przyjaciel” wcale nie jest zapatrzonym w siebie ignorantem! Jest bardzo miły i robi fajne imprezy w swoim równie fajnym mieszkaniu na Barcelonecie :)
Benouite, zwany Benkiem, który początkowo bardzo mnie irytował, również ostatnio pokazał inną twarz. Benek, z nauk politycznych, słucha MGMT i lubi Milana Kunderę. Jego największą pasją jest pisanie. Książek w sensie. I pisze, bo to lubi- co nie ukrywam, bardzo mi imponuje.



Jak widać dzień bez odkryć to dzień stracony. Przykłady można wymieniać godzinami. Ale w sumie kogo obchodzi, że znalazłam kolejny wyturbisty klub na Goticu. Park przy Diagonalu. Sklep z kolczykami na Ravalu... I to że, jak się okazało, kupiłam najdroższą z możliwych kartę do telefonu... To chyba jedyne odkrycie ostatnich tygodni o którym wolałabym zapomnieć. Jak najszybciej. Bez kitu.

4 komentarze:

  1. a dziwisz się kochana, że w zeszłym roku nie mialaś ochoty zwiedzać Graci? ja nie bardzo...:)
    A :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo, bardzo ciekawie piszesz, jestem pod coraz większym wrażeniem z posta na post :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bezkitu! pisz o nowych klubach w każdej możliwej dzielnicy ;P
    ej Alejandro jest dziś w Madrycie! zadzieraj kiece i LEĆ!

    te extrańo, nena :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super dzis Barcelona wraz z ludźmi wokół Ciebie - jutro nowi ludzie nowe miejsca, ale jest jedno pewne że zawsze z sentymentem i z wielką teksknotą wracamy tam gdzie nasze korzenie, a Wrocław jest również piękny, tajemniczy i nieodkryty - masz fajne "pióro"

    OdpowiedzUsuń